Chciałbym nie wracać jeszcze z Piszu,
nim się czerwienią spłoni las.
Zanim na straty nas odpiszą,
radbym zobaczyć dawnych nas.
Chciałbym też ujrzeć mgły na Praniu,
kiedy jak płótno czysty świt.
Ładnego pana z ładną panią,
ładnego czasu ładny mit.
Zielona lipka, czerwony bór,
niebo srebrzyste w palcie z chmur.
Skąd ja to wiem, skąd ja to znam –
chyba z dzieciństwa, z młodości bram.
Chciałbym w Karwicy stać pod pocztą,
do nieobecnej wrzucić list.
Potem do kota puścić oczko,
który na płocie przysiadł dziś.
Potem w jeziora toń zieloną
rzucić dyskretnie jedną z łez.
Bo się pamięta, czyją żoną
ta nasza młodość dzisiaj jest!
Zielona lipka, czerwony bór,
niebo srebrzyste w palcie z chmur.
Skąd ja to wiem, skąd ja to znam –
chyba z dzieciństwa, z młodości bram.[1]
1. |
http://sewerynkrajewskifundacja.com/nowa/wp-content/uploads/2016/07/zielona_lipka-1.pdf |