Telefon milczy od wczoraj
Spod nóg usuwa się ziemia
A może już tu nie mieszkam
A może wcale mnie nie ma
Nikt nie domyśla się nawet
Że coraz mniej rzucam cienia
Tak jakby coś się skończyło
Na przykład śmieszne złudzenia
Smak, zapach, dotyk, zawrót głowy
Okno przez, które patrzę
To przecież nie są żadne dowody
Że jestem, że będę zawsze
Smak, zapach, dotyk, zawrót głowy
Okno przez, które patrzę
To przecież nie są żadne dowody
Że jestem, że będę zawsze
I listy już nie przychodzą
I nikt już tu nie zagląda
A puste krzesła, pokoje
Zagarnia cisza ogromna
Papieros małe światełko
W ciemności sygnał, że jestem
Co się wydarzy gdy zgaśnie
Czy wtedy będę tu jeszcze
Smak, zapach, dotyk, zawrót głowy
Okno przez, które patrzę
To przecież nie są żadne dowody
Że jestem, że będę zawsze
Smak, zapach, dotyk, zawrót głowy
Okno przez, które patrzę
To przecież nie są żadne dowody
Że jestem, że będę zawsze
Ty panie też nic nie mówisz
Niebo jest szare i gładkie
Czy kiedyś stamtąd z wysoka
Patrzyłeś na mnie naprawdę
Mogę cię jeszcze zadziwić
Ty chyba mnie nie doceniasz
Na przykład zniknę powoli
Bez twojego spojrzenia
Smak, zapach, dotyk, zawrót głowy
Okno przez, które patrzę
To przecież nie są żadne dowody
Że jestem, że będę zawsze
Smak, zapach, dotyk, zawrót głowy
Okno przez, które patrzę
To przecież nie są żadne dowody
Że jestem, że będę zawsze[1]
1. |
http://www.jerzysatanowski.com/ |