Tytuł: |
Jaka róża taki cierń |
Autor słów: |
|
Autor muzyki: |
|
Data powstania: |
1984 |
Podczas naszej rozmowy, Włodzimierz Korcz, kilkakrotnie powtarzał „po raz pierwszy w życiu zawiodła mnie intuicja”. To prawda, zawiodła i to jak. Na szczęście wróciła i wszystko skończyło się dobrze. A było tak:
W warszawskim teatrze Rozmaitości pracowała Elżbieta Starostecka, prywatnie żona naszego bohatera. Jej kolegą z pracy był Piotr Loretz. Wszyscy państwo znali się na tyle dobrze, że pewnego dnia w domu Korczów zadzwonił telefon. Telefonował pan Piotr, który przedstawił mniej więcej taką prośbę:
– znam pewną śpiewającą dziewczynę, może byś ją przesłuchał.
Kompozytor, przecież bardzo już wtedy wzięty, był zawalony pracą, dalece nie zainteresowany odkrywaniem talentów, a tym bardziej pisaniem dla nich piosenek, bowiem jak przypuszczał w podtekście kryła się prośba „przesłuchaj i coś dla niej napisz”. W każdym razie odmówił. Ale Piotr Loretz nie ustępował, po pierwsze był przekonany o talencie owej dziewczyny, po drugie był w niej zakochany, a miłość dodaje sił i odwagi. Nastawał na spotkanie, do którego w końcu doprowadził.
Ustąpiłem – opowiada kompozytor, ale spieszyłem się, nie potrafiłem się skupić, no nie „czułem” jej w ogóle. Potem okazało się, że to było jakieś zaćmienie, że nie wyczułem, że jestem blisko czegoś nadzwyczajnego.
W każdym razie był „na nie”.
Do drugiego spotkania doszło w czasie jakiejś trasy. Składankowego koncertu, w którym brali udział różni wykonawcy. Sprawcą owego wydarzenia był inny aktor teatru Rozmaitości, Jerzy Dobrowolski.
Jurek namawiał mnie „chodź posłuchasz takiej dziewczyny, ona fantastycznie śpiewa” – kontynuuje Włodzimierz Korcz.
– Jurek nie chce mi się, mamy jeszcze dwa koncerty dzisiaj
– Chodź nie pożałujesz – on na to.
Poszedłem. Nic mi się nie podobało. Śpiewała jakieś francuskie piosenki „C’est si bon” coś jeszcze, w dodatku była taka manieryczna.
– Ona nic nie umie – mówię. Robi błąd za błędem. To nie tak, to nie tak.
– To jej to powiedz.
– No co ty do obcej kobiety będę chodził, wtrącał się do jej śpiewania?
– Chodź. Idziemy.
Poszliśmy do garderoby, ja się przedstawiłem, choć w zasadzie już się znaliśmy z widzenia i mówię, że jeśli chciałaby posłuchać mojej rady, to to należałoby zmienić, tu podkreślić, z tego zrezygnować. Powiedziałem swoje i poszliśmy z Jurkiem na obiad. Wracamy, a on znowu „Chodź zobaczymy jej występ”. W końcu ustąpiłem. Stanąłem przy wejściu dla publiczności, słucham i zgłupiałem. Po raz pierwszy zdarzyło mi się, że przekazałem komuś swoje uwagi, a tu kobieta wyszła po dwóch godzinach na scenę i zrealizowała wszystko to co jej mówiłem. To przecież niemożliwe. No szok.
Nic więc dziwnego, że Włodzimierz Korcz widząc z jak zdyscyplinowaną, utalentowaną i pojętną ma do czynienia osobą zaproponował jej współpracę. Domyślili się już Państwo, że dziewczyną tą była narzeczona Piotra Loretza, Edyta Geppert.
Spotkaliśmy się w mojej pracowni. Wiele rzeczy, było „nie tak”, ale oto odkryłem, że ma niewiarygodne skupienie, nadzwyczajny wyraz przekazu i niespotykane warunki głosowe. Ta dynamika, emocje.
W każdym razie kompozytor postanowił, że zrobi wszystko, żeby jego nowa podopieczna wygrała festiwal opolski.
Postanowiłem napisać utwór, dzięki któremu Edyta wygra Opole. Był 1984 r., później do tej piosenki dopisywano ideologię, że powstała jako sprzeciw wobec reżimu i tym podobne. Otóż oświadczam, napisałem ją po to, żeby Edyta wygrała Opole. Byłem pod takim wrażeniem jej talentu, że chciałem aby odkrył ją „cały świat”, a publiczność padła na kolana – mówi Włodzimierz Korcz.
Jakości swojej kompozycji Korcz był pewny, ale do zwycięstwa potrzebny był mocny tekst, napisany przez „markowego” autora. Miał nim być Wojciech Młynarski, ale rozchorował się. Czas gonił, więc następny w kolejności był Jacek Cygan. Ten poprosił o spotkanie z artystką i wiedząc już dla kogo, napisał „Jaka róż taki cierń”. Kompozytor to zaakceptował, gdy nagle do akcji wkroczył Piotr Loretz. „Edyta nie będzie śpiewała takich banałów, znam kogoś kto napisze coś odpowiedniejszego”. Znalazł, ale to co przyniósł to, jak opowiadał Włodzimierz Korcz, dopiero był banał. Zrobiła się niesamowita awantura, która o mało co nie zakończyła się zerwaniem współpracy. Korcz postawił jednak na swoim. I bardzo dobrze. W Opolu Edyta Geppert, tak jak chciał kompozytor „rzuciła publiczność na kolana” i bezapelacyjnie wygrała festiwal, a Jacek Cygan został nagrodzony za tekst, który tak nie spodobał się Piotrowi Loretzowi. No cóż i jego zawiodła intuicja, tylko nie słyszałem, żeby się do tego przyznał[1].
1. |
Halber, Adam |
2. |
http://www.egeppert.com/dysko/texty1/158.html |