Pierwsza gwiazda na niebie przez szybę zagląda
siedzę przy obrusie którego nikt nie sprząta
tylko twoje oczy trzymają mnie przy życiu
kto wiele ma, ten wiele może utracić
na arenie życia tego, wydarzyło się niemało
zawsze byłaś ze mną, raz cię nie zastałem
i chociaż schowałbym się w kłębek zwinięty
że mam ciebie – nie wiem komu to zawdzięczać
to ty…
to ty…
to ty…
to ty…
druga gwiazda szybuje gdzieś koło północy
chcę ją dojrzeć i mrużę swoje oczy
ani lepszy, ani gorszy wyjątkowy nie byłem
czym sobie na ciebie zasłużyłem
tak płonie serce moje, płonie całe ciało
innym płonie ogniem, niż onegdaj to bywało
gdy rzeczy ubiorę – zabrudzą się i zniszczą
zostanie to o czym zdołam myśleć
to ty…
to ty…
to ty…
to ty…
trzecia gwiazda i ostatnia – trzy gwiazdy są na świecie
chociaż widać ich więcej, a nie widać jeszcze więcej
czekam na dzień kolejny, sens któremu nadasz
bez ciebie nie ma sensu o tym opowiadać
sporo czasu minęło i czas ten płynie
to się może nie podobać, ale tego się nie zmieni
trzy gwiazdy na niebie przez szyby zaglądają
trzy gwiazdy życia mego schronienie mi dają
to wy…
to wy…
to wy…
to wy…
to wy…
to wy…
to wy…
to wy…[2]
1. |
|
2. |
http://kult.art.pl/ |