A w niedzielę raniusieńko
deszczyk porania.
Jużci moja kochaneczka
wołki wygania.
Jak wygnała, tak wygnała,
idzie do domu,
natrafił ją miły Jasio
na siwym koniu.
I tak jej się wypytuje:
gości w domu ma,
co tak rano, raniusieńko
wołki wygania?
Nie mamci ja w domu gościa
ani jednego,
dopierom się spodziewała
Jasia miłego.[1]
1. |
Bekier Elżbieta, Niech rozbrzmiewa wolny śpiew: śpiewnik, Warszawa, Książka i Wiedza, 1952-07, s. 287. |