Cóż to za żołnierze
idą przez Hanoi,
że im karabiny
lud kwiatami stroi?
Że im hełmy mai,
że im czoła wieńczy...
Cóż to za żołnierze
idą w kwiatów tęczy?
Że ulica płacze,
a te łzy jak róże,
że armaty w dole,
a gołębie w górze...
Gdzie wejdą,
tam i chleb, i kwiat,
i święto jest na co dzień...
/To armia ludowa,
to armia ludowa w pochodzie./bis
Cóż to za żołnierze
do Hanoi weszli?
Ciepły wiatr przed nimi,
a za nimi pieśni...
A za nimi wiosna
w złocie i zieleni,
a żołnierze ci są
szarzy, zakurzeni.
Bój ich zahartował,
długi marsz uznoił.
Cóż to za żołnierze
weszli do Hanoi?
Gdzie wejdą...
Szli przez Lublin kiedyś
chłopcy tacy sami,
lud im karabiny
przystrajał makami.
Szli przez Złotą Pragę,
do Pekinu weszli,
ciepły wiatr przed nimi,
a za nimi pieśni.
Drogi ich żołnierskie
lud kwiatami mościł,
a nad nimi sztandar
sławy i wolności.
Gdzie wejdą...[1]