Wariant 1
StrzałkaNa Liwandówcy(1), w cichym ustroniu,
w maleńkim domku pud laskim tuż,
tam twa kryjówka była, Białoniu(2),
nabity browning, twój aniuł stróż.
Lecz drogu wolnuść ratuj bandytu,
choćby pu tobi puzostał trup,
bu two kryjówki wreszci udkrytu,
już zdrajcy wzieli Judasza łup(3).
Wsławiłyś imi czynym zbrudniczym,
twoim to dziełym browninga huk.
Długoś si bronił razym z Haniczym(4),
nim przystumpiłyś winzienny próg.
Nenciła ciebi bandyty sława,
tyś na przydmieściach złudzieji król,
cie pulicyjna brała ubława,
z pośrodku gradu śmirtylnych kul.
Wśród mroku nocy wpadli ajenci,
ruzbity lampy ozwał si brzenk.
Chciałyś swy wolnuść bronić zawzienci,
słychać huk strzałów, Kuranta jenk.
Pad z przystrzylonu piersiu i kona.
Z ciała ajenta już zimny głaz.
Na nic Białoniu twoja ubrona,
sprawidliwości już nadszyd czas(5).
Dziś ci na renkach brzenczu kajdany,
już ni wyłamisz winziennych sztab.
Chciałyś uciekać, znowu złapany,
sprawidliwości ni ujdzisz łap.
Akt uskarżenia, żyś zbrodniarz, dźwienczy,
żyś jest bandyta – publiczny głos.
Nad twoju dolu kuchanka jenczy,
dzielunc w winziniu twój marny los.
Przyjdzi dzień sondu i pomsty pora,
na szubinicy zadźwienczy hak,
gdy na pytani prokuratora
sendziów dwunastu udpowi „tak”.
Usłyszysz wyruk wśród radców świty,
wtedy dupiru przykonasz si,
ili jest warta sława bandyty,
za życi cudzy dasz życi swy.[1]
(1) Na Liwandówcy, właśc. Lewandówka – osada podlwowska na zachód od dworca kolejowego, zamieszkała przez kolejarzy.
(2) Białoń – znany bandyta lwowski grasujący także w całej wschodniej Galicji. Ścigany przez wiele lat za rabunki i kradzieże. Został schwytany na Lewandówce, gdzie się ukrywał.
(3) Już zdrajcy wzieli Judasza łup – to znaczy, że ktoś wyjawił policji miejsce pobytu Białonia.
(4) Hanicz – nazwisko kolegi Białonia, również bandyty.
(5) Sprawidliwości już nadszyd czas – zamiast tych słów w innej wersji śpiewano „Reńcy w łańcuchi dać przyszyd czas”.
Wariant 2
StrzałkaNa Liwandówcy, w cichym ustroniu,
na liśniczówcy, pud laskim tuż,
tam twa kryjówka była, Białoniu,
nabity browning, twój aniuł stróż.
Gdy raz myntownia ciebi zdybała,
a ty przyd nimi skryłyś si w las,
to ci kuchanka zakapuwała,
bu jij miłości już ogiń zgas.
Kiedy si Białuń o tym duwiedział,
ży tak okrutni drwi z niegu los,
za zdrady zginisz – tak un puwiedział –
i si złuśliwi zaśmiał na głos.
I w jedyn wieczór ciepły, majowy,
kiedy wśród krzaków świrgotał ptak,
wyruszył Białuń na krwawy łowy,
by swy kuchancy dać śmierci znak.
Wtem zabrzmiał okrzyk: Rency du góry!
Spuglonda Białuń, pulicja w krong,
wienc chwyta browning, i z jegu rury
już lecu kuli w cimności mrok.
Lecz nagli Białuń dziwni si zachwiał,
browning wypada z byzwładnych ronk,
runoł na ziemi i nagli skonał,
śmierci na stryczku uchodzunc ronk.
Na Liwandówcy, w cichym ustroniu,
leży bandyta, niżywy już.
W ciemny mugili leżysz, Białoniu,
a obuk browning, twój aniuł stróż.[1]