Ballada o Botany Bay

Zgłoszenie do artykułu: Ballada o Botany Bay

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE i ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 10 maja 2018 (Dz. U. poz. 1000), w celu wymiany informacji z zakresu polskiej pieśni i piosenki. Wymiana informacji będzie się odbywać zarówno za pośrednictwem niniejszego formularza jak i bezpośrednio, w dalszym toku spraw, redaktora bazy danych, prowadzącego korespondencję z właściwego dla niego adresu mailowego.
Administratorem danych jest Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” z siedzibą w Krakowie przy ulicy Krakusa 7. Wszelkie dokładne informacje o tym jak zbieramy i chronimy Twoje dane uzyskasz od naszego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (iodo@bibliotekapiosenki.pl).
Wszystkim osobom, których dane są przetwarzane, przysługuje prawo do ochrony danych ich dotyczących, do kontroli przetwarzania tych danych oraz do ich uaktualniania, usunięcia jak również do uzyskiwania wszystkich informacji o przysługujących im prawach.

Podeprzyj bracie ciężki łeb, na ławie ze mną siądź.

Posłuchaj, a opowiem ci dziwną historię mą,

Jak za żeglarski trud i znój odpłacił mi się los,

Że Anglii mej wysoki brzeg już tylko wspomnień mgłą.

Powiedział gruby sędzia mi: „Tyś winny, Jimmy Jones.

Nie będziesz się już więcej śmiał, odpłacisz drwinę krwią.

Gdy do zdradliwej Botany Bay twój statek znajdzie kurs,

To ugnij kark, bo jeśli nie - wisielczy poznasz sznur.”

I wielkie fale poniosły nas do przeznaczenia bram.

Wtem czarny okręt zjawił się, świtała wolność nam.

I choć w kajdanach każdy z nas, to jednak chwycił broń

I popatrz Stary – ręką tą skreśliłem szansę swą.

Nic nie wskórała piracka brać, nie pomógł także sztorm.

W żelazne łapy Botany Bay złożyłem głowę swą.

Wypełniał się skazańca los w słonecznym piekle tym.

W kajdanach dzień, w kajdanach noc i bicz nad karkiem mym.

Myślałem: „Przyjdzie zdechnąć tu. To mej wędrówki kres.”

Lecz jednak przyszedł tamten dzień, żelazo pęka też.

Uciekłem w busz, tam Jack Donahue przygarnął mnie jak brat

I dzięki niemu wiem już dziś, jak słodki zemsty smak.

Z chłopcami z buszu pójdę w noc rachunki równać krzywd.

W dalekiej Anglii zadrży ktoś, pomścimy druhów swych.

I wstanie nad zatoką tą wolności pierwszy dzień.

Tak zmienię treść legendy o przeklętej Botany Bay.[2]

Bibliografia

1. 

Wolański, Ryszard

2. 

http://czteryrefy.pl/
Strona internetowa zespołu Cztery Refy [odczyt: 09.06.2015].