W ciemnym lasku ptaszek siada,
i usłyszał co kto gada.
Raz usłyszał dwoje ludzi,
jak kawaler panne budził.
Budził, budził, by wstawała,
żeby jego pokochała.
Czterej bracia siostre mieli,
i za mąż ją wydać chcieli.
Wydali ją za Henryka,
za wielkiego rozbójnika.
On po górach, on po lasach,
ona sama w tych pałacach.
On po górach, on po lesie,
co zabije, to przyniesie.
Raz jej przyniós chustkę białą,
całą we krwi omazaną.
– Żono, żono, wypierz mi ją,
na słoneczku wysusz mi ją.
Ona prała i płakała,
chustke brata poznawała.
To jest chustka brata mego,
wczoraj wieczór zabitego.
– Cicho żono, deszczyk padał,
ja nie słyszał kto to gadał.
Cicho żono deszczyk rosił,
ja nie słyszał kto to prosił.[2]
1. |
|
2. |
http://www.mikolaje.lublin.pl/ |