Siedzieliśmy w poczekalni, bo na zewnątrz deszcz i ziąb
Do pociągu sporo czasu jeszcze było –
Można zatem wypić kawę oraz wrzucić coś na ząb,
Bo nikt nie wie kiedy człek znów napcha ryło.
Wtem słyszymy kół stukoty i lokomotywy świst,
Więc rzucamy się do wyjścia na perony.
Nagle w miejscu nas powstrzymał megafonów zgrzyt i pisk:
– Nie wasz pociąg – ogłosiły megafony.
Uwierzyliśmy megafonom.
Uprzejmie wszak ostrzegły nas,
Po co stać w deszczu na peronie
Skoro przed nami jeszcze czas?
Szybko się skończyło żarcie, nuda zagroziła nam,
Zaczęliśmy drzemać, marzyć i flirtować,
Ktoś przygrywał na gitarze, zanucili tu i tam,
Zaciążyły nam do tyłu nasze głowy.
Wtem słyszymy kół stukoty i lokomotywy świst,
Więc ospale podnosimy się z foteli.
I znów w starych megafonach rozległ się ten zgrzyt czy pisk
– To nie wasz pociąg – przez megafon powiedzieli.
Uwierzyliśmy megafonom.
Pomarzyć w cieple dobra rzecz.
Po co stać w deszczu na peronie
Zamiast w fotelu miękkim lec?
Po marzeniach przyszła kolej na dziewczyny oraz łyk
Co pozwolił nam zapomnieć o czekaniu.
A tymczasem za oknami n-ty się już puszył świt
I poczuliśmy się trochę oszukani.
Więc gdy znowu kół stukoty usłyszeliśmy i świst
W garść się wzięliśmy i dalej na perony!
Lecz zatrzymał nas na progu już znajomy zgrzyt i pisk:
– To nie wasz pociąg – rzekły głośno megafony.
Uwierzyliśmy megafonom.
W końcu... nie było nam tak źle...
Po co stać w deszczu na peronie,
Gdzie ze wszystkich stron wichura dmie?
Uderzyło nas jak gromem, spojrzeliśmy wreszcie w krąg –
A już wiele, wiele świtów przeminęło –
I patrzymy w starcze oczy, powstrzymując drżenie rąk,
Zadziwieni, gdzie nam życie się podziało?
Wybiegamy na perony, lecz na torach leży rdza,
Semafory hen pod lasem – opuszczone.
Żaden pociąg nie zabierze już z tej poczekalni nas.
Milczą teraz niepotrzebne megafony.
I gorzko się zapatrzyliśmy
W zabrane nam dalekie strony
I w duszach swych przeklinaliśmy
Tę łatwą wiarę w megafony...[1]