To była piękna, ogromna ściana
Szczyt jej zamykał okapów las
Kominy czarne, podcięty filar
Nigdy nie znał co słońca blask
Wielu pragnęło by się z nią zmierzyć
Wielu mówiło, że zrobi ją
To były słowa, bo nikt nie dotknął
Nikt nie odmierzył jej mocy swą
Aż raz stanęło pod nią dwóch młodych
Chwilę patrzyli nie tracąc słów
Wreszcie rzekł jeden, że trzeba zacząć
Drugi pokazał, że może tu.
Po cóż snuć pieśni o walce ze ścianą
Wskrzeszać ich wiarę, człowieczy strach?
Sześć godzin... Weszli... Ręce podali...
Zeszli... I tylko legendy żal.
To była kiedyś przepiękna ściana
Szczyt jej zamykał okopów las
Kominy czarne, podcięty filar
Nigdy nie znał co słońca blask[1]