Ballada o uśmiechach

Zgłoszenie do artykułu: Ballada o uśmiechach

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE i ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 10 maja 2018 (Dz. U. poz. 1000), w celu wymiany informacji z zakresu polskiej pieśni i piosenki. Wymiana informacji będzie się odbywać zarówno za pośrednictwem niniejszego formularza jak i bezpośrednio, w dalszym toku spraw, redaktora bazy danych, prowadzącego korespondencję z właściwego dla niego adresu mailowego.
Administratorem danych jest Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” z siedzibą w Krakowie przy ulicy Krakusa 7. Wszelkie dokładne informacje o tym jak zbieramy i chronimy Twoje dane uzyskasz od naszego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (iodo@bibliotekapiosenki.pl).
Wszystkim osobom, których dane są przetwarzane, przysługuje prawo do ochrony danych ich dotyczących, do kontroli przetwarzania tych danych oraz do ich uaktualniania, usunięcia jak również do uzyskiwania wszystkich informacji o przysługujących im prawach.

Raz pewien pan

zwyczajny pan

(ja takich panów

setki znam)

wleciał do sklepu

i jeszcze w biegu

do sprzedawczyni

tak krzyknął: „ty mi

sprzedaj natychmiast

uśmiechów trzysta!”.

„Na miejscu podać?”

„Nie, zapakować”.

Po czym, jak stał,

wziął je i zwiał.

Po czym, jak stał,

wziął je i zwiał.

A sprzedawczyni

w obcisłej mini

rzuciła za nim

ten trzysta pierwszy

uśmiech najsłodszy

oraz najszczerszy,

z szyi łabędziej

zdjęła krawacik

krzycząc: „Chwileczkę!

pan nie zapłacił!

Jest mi pan winny

spacer nad rzeką,

czterdzieści westchnień,

liścik, że «czekam»

wysłany w dworca

bardzo daleko

z dopiskiem: «przyjedź!»

sześćdziesiąt razy.

Z tyłu widoczek:

dziecko na plaży.

Z tyłu widoczek:

dziecko na plaży”.

A on zawstydził

się jak panienka.

Wrócił nazajutrz.

Najpierw „cmok!” – ręka.

Potem za rękę

ją poprowadził

nad ową rzekę,

tam długo gładził

jej włosy czarne

jak noc sierpniowa,

aż ją od tego

bolała głowa

(jej włosy czarne

jak noc sierpniowa)

Potem, wiadomo,

ślub i te rzeczy.

Żyli szczęśliwie.

Mieli sto dzieci.

Z tych dzieci potem

tysiąc dwa wnuki.

Kto w to nie wierzy,

jest bardzo głupi.

A morał z tego

jest dosyć prosty:

ludzie to brzegi,

uśmiechy – mosty

ponad przepaścią

tkane w pośpiechu.

Szczęście zaczyna

się od uśmiechu

Szczęście zaczyna

się od uśmiechu

Szczęście zaczyna

się od uśmiechu

Szczęście zaczyna

się od uśmiechu

Raz pewien pan

zwyczajny pan...

Raz pewien pan

zwyczajny pan...[1]

Bibliografia

1. 

Kabaret Moralnego Niepokoju
Archiwum zespołu.

2. 

Kozłowska, Agnieszka
Wywiad Agnieszki Kozłowskiej z Bartłomiejem Krauzem (członkiem Kabaretu Moralnego Niepokoju) przeprowadzony 12 maja 2018.