Jeszcze się z nocy kołysze miasto
ósma piętnaście na Stawach bar
bramę otwiera wchodzimy tedy
ja i Hnatowicz Jan.
Co tu zostało z wierszy Mistrza
klasa robotnicza fasolka z bufetu,
a smak poranny piwa łapczywie
poznają poematy w beretach
wszedł dzielnicowy miejscowy szeryf
tępo spod dacha popatrzył
nie mieści mu się w służbowej głowie,
że można wypić na czczo
co tu zostało z wierszy Mistrza,
kiedy wyjść trzeba na papierosa,
a bufetowa grozi gliną,
gdy ktoś coś powie głośniej
w rogu zaraz przy wejściu
paląc sporty z rękawa
siedli goście wprost z wierszy Mistrza
Makino Bubu wypisz wymaluj
patrzyliśmy na nich z Hnatowiczem
jak na żywy poemat Stawów
poezją był brzęk ich kufli
kosmiczny wymiar miały słowa
a chłopakom od sąsiedniego stolika
chyba z zawodówki pobliskiej
nagle się zachciało,
żeby te zgredy wyszły
co tu zostało z wierszy Mistrza
zimnem powiało od drzwi nie domkniętych
i wyszliśmy z Hnatowiczem
gdzie indziej szukać poezji.[1]