Baśń z 1002 nocy

Zgłoszenie do artykułu: Baśń z 1002 nocy

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE i ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 10 maja 2018 (Dz. U. poz. 1000), w celu wymiany informacji z zakresu polskiej pieśni i piosenki. Wymiana informacji będzie się odbywać zarówno za pośrednictwem niniejszego formularza jak i bezpośrednio, w dalszym toku spraw, redaktora bazy danych, prowadzącego korespondencję z właściwego dla niego adresu mailowego.
Administratorem danych jest Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” z siedzibą w Krakowie przy ulicy Krakusa 7. Wszelkie dokładne informacje o tym jak zbieramy i chronimy Twoje dane uzyskasz od naszego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (iodo@bibliotekapiosenki.pl).
Wszystkim osobom, których dane są przetwarzane, przysługuje prawo do ochrony danych ich dotyczących, do kontroli przetwarzania tych danych oraz do ich uaktualniania, usunięcia jak również do uzyskiwania wszystkich informacji o przysługujących im prawach.

Gdzie półksiężyc złotym rogiem

O pustynne skały trąca

Tam śmiech budząc albo trwogę

Baśnie z jednej i tysiąca

Nocy snują się po piasku

Wiatr gorący je rozwiewa

Ulatują gdzieś o brzasku

By wieczorem znów nam śpiewać

Ale cudne to zjawisko

Jeden smutny szczegół mąci

Przykra, dziwna nade wszystko

Baśń z 1002 nocy

Przytaczamy tę opowieść

Gwoli prawdy historycznej

Nie próbujcie więc nas odwieść

Nawet wózkiem elektrycznym

Baśń z 1002 nocy

Dość niechlubnie się zaczyna

Jak donoszą dwaj prorocy

Dżin miał nieślubnego syna

Tropy wiodą do Ornety

Gdzie za młodu Dżin nasz bawił

Tu szalały z nim kobiety

Każdej Dżin nasz coś zostawił...

Jednej broszkę, drugiej ręcznik

A samotnej laborantce

Syna zrobił ten niewdzięcznik

Ale go nie zamknął w lampce

Laborantka była biedna

I niewiele posiadała

Łóżko a przy łóżku jedna

Gruszka do lewatyw stała

Tam to Dżina syn się chował

Przez nieomal lat czterdzieści

W międzyczasie nie próżnował

Wspomagając ród niewieści

W okolicy wieść gruchnęła

Cuda dzieją się w Ornecie

Ta co lewatywę wzięła

Wnet powiła piękne dziecię

Walą baby tedy tłumnie

Która chce urodzić syna

Staje w laborantki gumnie

I z nadzieją się wypina

Dżin zaś dwoi się i toi

By nadziei babskiej sprostać

Ledwo już na nogach stoi

Coraz bledsza jego postać

A bab wcale nie ubywa

Walą zewsząd w dzień i w nocy

Wciąż pracuje lewatywa

Wreszcie Dżin wykrzyknął „DOSYĆ!

Co wy sobie tu myślicie

Że to szczyt jest moich marzeń

W lewatywie spędzić życie

Innych mi brakuje wrażeń

Chciałbym choć raz pójść do kina

Słyszeć jak się strumień śmieje

Z wami dłużej nie wytrzymam!”

I w kieleckiem został gejem[1]

Bibliografia

1. 

Czyści jak Łza
Archiwum zespołu.

2. 

Kozłowska, Agnieszka