Nie mam za co jeść i pić,
Trzeba robić, żeby żyć,
Jak robota się nadarzy,
To przystanę do murarzy,
Żeby jeść i pić.
Bracie, bierz do ręki kielnię,
Napracujesz się rzetelnie,
Dadzą ci tu jeść i pić.
Staną ściany i sklepienia,
Stanie wielki gmach – więzienie,
W tym więzieniu będziesz gnić.
Nie chcę ryglów, nie chcę krat,
Pójdę od was dalej w świat,
Wezmę z sobą młot ze stali
I przystanę do kowali,
Nie chcę ryglów, krat.
Bracie, z nami wal obuchem,
Jest robota nad łańcuchem,
Na ten łańcuch czeka kat.
Wyjdzie z ognia hartowany,
Zrobią z niego twe kajdany.
Będziesz nieść je wiele lat.
Co mam robić, dokąd iść?
Chyba z głodu kamień gryźć.
Takie moje przeznaczenie:
Bezrobocie, głód, więzienie.
Bracia, dokąd iść?
Towarzyszu, jest robota
I dla kielni, i dla młota.
Tylko z nami śmiało stój:
Będziesz młotem walił w kraty,
Będziesz szedł w śmiertelny bój,
Gdy nadejdzie dzień zapłaty.[1]