O biznes–woman to jest blues
I o jazzmanie z basem.
Historię tę zaśpiewam tu,
Bo lubię blues czasem.
Ta biznes–woman miała sad
Z czereśnią i gruszkami.
I szklarnie miała, w których kwiat
Zakwitał dochodami.
A jazzman miał jedynie bas
I brodę miał kudłatą.
A grając sięgał głową gwiazd.
A wypić też potrafił.
Raz był w jazzmana klubie jam
Z jazzmanów stu udziałem.
I przyszli ludzie z różnych sfer
High life przyleciał cały.
Od plastykowych lalek spec
I facet od ogumień
A razem z nim przyszła też
Szklarniowa biznes–woman.
A tego dnia nasz jazzman grał
Zupełnie wyjątkowo.
I w serce biznes–woman wlał
Liryczną treść basową.
Choć kwiaty kwitły wciąż pod szkłem,
Choć sad czereśnią płonął,
Wolała biznes–woman jam,
Jazzmana bas szalony.
I było to co musi być
Z kobietą i mężczyzną.
I miłość się zaczęła tlić
W jazzmanie, w woman–biznes.
Powracała woman wciąż
Odziana coraz marniej.
Wolała bas niż gruszek miąższ,
Niż dochodowe szklarnie.
A na jazzmanie miłość ta
Wyryła także ślady,
I coraz mniej swój kochał bas
A bardziej gruszki w sadzie.
I zbiznesował jazzman się,
A woman zjazzmaniła.
I tak znaleźli się na dnie,
Namiętność ich zgubiła.
Memento ciche blues wam śle,
Jak szmerek suchych liści:
Konsumpcja sztukę znosi źle.
Konsumpcję zaś artyści.[1]
1. |
Dyląg Edward, Dąbrowski Jerzy, Biznes-woman-blues, Warszawa, Wydawnictwo Muzyczne Agencji Autorskiej, 1981, s. 2. |