Kipi wiosna bezprzykładnie
Kwiaty woni nie żałują
Rosną wszędzie, gdzie popadnie
Jedne śmierdzą, inne trują.
Głóg i kąkol w zgodnym chórze
Sieją zamęt pośród ziela
Trudno oprzeć się naturze
Smród i trucie się udziela!
Śpi pod brzozą, pośród jaskrów
Wszystko mu do spodu zwisa
odurzony wonią lasu
niepokorny bajkopisarz.
Śni blekotem sny zawzięte
Wśród cieciorek i jaśminów
Że Jagiełło był agentem
co donosił na Litwinów.
Gdy się nażre wilczych jagód
Wnet na wszystkich ma papiery
Że Kościuszko dla przykładu
Konfidentem był Abwehry.
Widać wiosna sprzyja bladze
Pośród smrodu wielu wcieleń
Żółć kipiąca jest w przewadze
Bo rozkwita niczym dereń.
Dziennikarze czy cykliści
można się bez sporu zgodzić
Zawsze znajdą się artyści
Z ważną misją: truć i smrodzić!
Mchem porasta straszna blaga
Od fetoru puchną głowy
ściska krtań trująca zgaga
w rytm bezradnej bossa novy.[1]
1. |
Bolanowski, Leszek |
2. |