W barze puchnie muzyka
– pijany „dur”.
Klezmer przegrywa tu żywot swój.
Siedzisz, za duże półbuty
– luźny wzrok.
Kiedy przejdzie ta noc
– ta moc.
Komu dasz ten świat?
Cudów ósmy cud.
Komu worek szmat?
Komu serca pół?
Komu zapić zło
butelką zła?
Komu drugie dno
do tego dna co ma?
W barze płynie nadzieja
z wilgotnych warg.
W barze nie zmienia się nic
– wciąż bar.
Siedzisz jak bożek gorzelny,
skręta ćmisz.
W dymie, jak w kocu z wełny
śnisz.
Komu dasz ten świat
cudów ósmy cud?
Komu drżenie warg,
komu serca pół?
Komu wieczny garb,
komu wielkie nic?
Niech odpowie ktoś...
czy musi wciąż tak być?[1]