Najpierw minie nasza miłość,
Potem sto i dwieście lat,
Potem znów będziemy razem:
Komediantka i komediant,
Ulubieńcy publiczności,
Odegrają nas w teatrze.
Mała farsa z kupletami,
Trochę tańca, dużo śmiechu,
Trafny rys obyczajowy
I oklaski.
Będę śmieszny nieodparcie
Na tej scenie, z tą zazdrością.
Będę śmieszny nieodparcie
W tym krawacie.
Moja głowa zawrócona,
Moje serce i korona,
Głupie serce pękające,
I korona spadająca.
Będziemy się spotykali,
Rozstawali, śmiech na sali,
Siedem rzek i siedem gór,
Między sobą obmyślali.
I jakby nam było mało
rzeczywistych klęsk i cierpień
– dobijemy się słowami.
Dobijemy się słowami.
I się potem pokłonimy
I to będzie farsy kres.
Spektatorzy pójdą spać
ubawiwszy się do łez.
Oni będą ślicznie żyli,
oni miłość obłaskawią,
Oni będą ślicznie żyli,
tygrys będzie jadł z ich ręki.
A my wiecznie jacyś tacy,
a my w czapkach z dzwoneczkami,
w ich dzwonienie barbarzyńsko
zasłuchani./bis[1]