Burdel na kółkach Złodzieje i spółka
Brzoza jedyna winna
Andrzej w Irlandii Baśka w Holandii
W szpitalu nieczynna winda
pot i wkurwienie
czyjś łeb na pieniek
coś obiecali, czegoś nie dali
i jeszcze matoł wrócił ze szkoły
z pałą bo uczą go
inne matoły
Weźcie się ludzie
Jakoś przebudźcie
Zamiast się wciąż zezwierzęcać
Warczeć na siebie
wścieklizną nakręcać
Weźcie się ludzie zludźcie
Ciągle ta chała skarpety w sandałach
Dresy-bryczesy białe kozaki
Oraz do tego w kolorach flagi
Gęba przedwcześnie schamiała
Oj nie paryskie tu gęby wszystkie
a potem się dziwią że nie w pałacu
ale na kacu, na grzybach w lesie
i taki Wiesiek przekrwione oko
jak coś mu spadnie
to chodził będzie
potykał o to
a tego czegoś cap nie podniesie
Weźcie się ludzie
Jakoś przebudźcie
Zamiast się wciąż zezwierzęcać
Warczeć na siebie
wścieklizną nakręcać
Weźcie się ludzie zludźcie
Weźcie się ludzie
Jakoś przebudźcie
Błysku dogrzebcie się w oczach
Jesteśmy moc, jesteśmy siła
Tania! Robocza!
Sznurkiem związane drutem złapane
I jakoś trzyma i jakoś działa
radio na kiju i bębni disco
parawan, piweczko i z grubsza wszystko
i tylko czasami, chwilami od święta
gdzieś na pachnącej igliwiem pasterce
zaryczy płaczem rozdarte serce
pijacko śpiewana kolęda
idziemy wracamy
wnerwieni szukamy
klucza do tego
życia całego
Och żeby choć raz być mądrym przed
aż nagle pędzimy gdzieś tam gdzie w oddali
Światełko się pali, światełko majaczy
Co podły nasz los wytłumaczy
Całodobowy sklep[1]
1. |
Kabaret Moralnego Niepokoju |
2. |
Kozłowska, Agnieszka |