Ziemio, matko żołnierzy,
sosno, pszenico, mgło,
Wisło, której księżyc
srebrem zamraża dno.
Witałaś kiedyś
chłopców z orłami
miast wypalonych
oczodołami,
głęboką raną,
czarną jak studnia,
płonącą łuną,
różą południa...
A dziś ich wita
u twoich dróg
pożarem złotym
płonący głóg.
Ziemio, matko żołnierzy,
Sosno, pszenico, mgło,
Wisło, której księżyc
Srebrem zamraża dno.
Choć znowu krucze
chmury nad nami
ty wiernie wierzysz
chłopcom z orłami,
tym od Waltera,
tym od Kościuszki,
śmierć którym wróżą
wrogi i wróżki.
A dziś ich wita
u twoich dróg
pożarem złotym
płonący głóg.[1]