Choinka w lesie pochyliła się,
Kasia na Jasia pogniewała się.
Pogniewała się i nie wie o co,
Przychodził do niej, przychodził nocą.
Przyjechał w nocy koło północy,
Zastukał, zapukał, zapłakał oczy.
Dziewczyno moja, napój mi konia,
Ja nie napoję, nie twojam żona.
Chociaż nie żona, ale kochanka,
Napój mi konia, mego bułanka.[1]