Moje życie jest jak sklep towarów przeróżnych,
pełno w nim zdobytych serc, pełno żon nieślubnych,
na podboje i na sny o niezdobytych lądach
roztrwoniłem moje dni, zwyciężała żądza
Romans z tamtą, romans z tą – okruchy miłości.
Smutek i pokora są teraz w sklepie gośćmi.
To belcanto ja śpiewam dla pań,
które mają do mnie żal,
ja samotny, zimny drań w moim sklepie Colonial.
Moje życie jest jak sklep, towarów szeregi.
Pełne mielizn, damskich raf zdobywałem brzegi.
Teraz z półek, witryn, szaf patrzą damskie twarze,
szepczą cicho „zbaw nas... zbaw... kto nam drogę wskaże”.
Moje życie cóż za sklep... chodź, sobie pozwiedzasz,
każdy towar jest tu mój lecz żaden na sprzedaż.
To belcanto ja śpiewam dla pań,
które mają do mnie żal,
ja samotny, zimny drań w moim sklepie Colonial
chór
To belcanto on śpiewa dla pań,
które ciągle czują żal,
on samotny, zimny drań w swoim sklepie Colonial.[1]
1. |
Czyści jak Łza |
2. |