Jest taka czapka na mojej głowie,
czapka po babkach – twierdzą dziadowie,
po dziadach czapka – tak mówią babki,
a ja nie mogę zdjąć tej czapki
Czapka niewidka, niewidka czapka
czapka zasadzka, czapka pułapka,
kładę się z czapką, budzę się w czapce,
żywot mój pędzę z czapce pułapce
Bociana, który niósł mnie do mamy
spytałem: czemu właśnie bociany?
Przez dłuższą chwilę nie odpowiadał,
potem otworzył dziób, mruknął: spadaj!
Święty mikołaj prosił wierszyk,
więc powiedziałem mu pierwszy lepszy,
ale widocznie nie ten co trzeba,
święty natychmiast wrócił do nieba.
Tę panią, którą własnym ciałem
w ciasnym tramwaju kontemplowałem
chciałbym zapytać tu z tego miejsca,
– czymże tak pani była dotknięta?
/a przy okazji/
Chciałbym pozdrowić pończoszkę ciotki,
co wydawała zapach tak słodki,
że mimo wielu prób nie potrafię
zapomnieć owej nocy w szafie… Alabamaaaaa!
Kiedyś myślałem, że się pozbędę
tej mojej czapki, że ją ze wstrętem
precz gdzieś wyrzucę…
Długo dłubałem w niej śrubokrętem…
Więcej nie będę…[1]
1. |
Czyści jak Łza |
2. |