Dziś mnie rankiem obudzili jacyś dwaj cywile,
Ronili nade mną łezki krokodyle,
W gratach moich się grzebali, a w tem rozkaz słyszę:
„Chodź pan na Zacisze”(1) raz, dwa, trzy.
Bo to w Polsce z końcem kwietnia taki zwyczaj jest,
Ze się ludzi wsadza fest a fest. –
Pan prokurator ma rację, mamy w Polsce demokrację,
Pan prokurator ma rację, demokracja jest.
Na Zaciszu odbierają nam dobytek wszelki:
Sznury, sznurowadła, krawaty i szelki,
Bo jak człowiek raz zobaczy, jak tam jest ponętnie,
To się wiesza chętnie raz, dwa, trzy.
Bo to w Polsce...
Potem sędzia mi opowie jakąś bzdurną bajdę:
„Jeśli pan posiedzi, ja dowody znajdę,
A tymczasem to już z góry zapowiadam panu:
Będzie zdrada stanu” raz, dwa, trzy.
Bo to w Polsce...
Potem w celi się zjawili jacyś dwaj cywile,
Mordy podejrzane, nogi jak badyle,
Nic nikomu nie mówili tylko w gębę bili,
Tylko w gębę bili raz, dwa, trzy.
Bo to w Polsce z końcem kwietnia taki zwyczaj jest.
Że się ludzi bije fest a fest.
Pan prokurator...
Potem sędzia mi odczytał wyrok trybunału,
Że w tym materiale nie ma materiału,
O tym wszystkim, coś tu widzał, nie mów pan nikomu,
Idźże pan do domu raz, dwa, trzy.
Bo to w Polsce...[1]
(1) pomieszczenie defensywy krakowskiej