Nad Uralem świeci słońce,
skaczą ryby w Amazonce,
w Kaczym Dole wielki koncert,
a tu deszcz, deszcz, deszcz...
Na Saharze wita skwar cię,
jeszcze większy masz w Dżakarcie,
a tu każą stać na warcie
w taki deszcz, deszcz, deszcz...
Dymi kuchnia i kucharze
zasępione mają twarze,
bo im ciągle do menażek
kapie deszcz, deszcz, deszcz...
Milczy nawet druh oboźny,
choć ma zwykle głos donośny,
nie pomogą prośby, groźby
na ten deszcz, deszcz, deszcz...
Mokną płaszcze, mokną buty,
kiedyż koniec tej pokuty?
Każdy humor ma zatruty
przez ten deszcz, deszcz, deszcz...
Nim się meteorologom
jasne dzionki przyśnić mogą,
pod namiotem płyń, załogo,
przez ten deszcz, deszcz, deszcz...[1]