I
Tak wam na ucho coś tutaj zdradzę,
Jak to z mym Szlomo, jak ze Szlomo jest:
Otóż mój Szlomo – on kocha bardzo!
Kocha mnie bardzo… ale tylko w deszcz.
Słońce na Szlomo fatalnie wpływa;
W słońcu to Szlomo zaraz więdnie mi;
Jakoś tak cichnie, tak go ubywa
I chęć się cała wnet wypala w nim.
Za to gdy opad, gdy wokół słota,
Wtedy ochota z deszczem spływa nań.
Taki ze Szlomo deszczowy chłopak,
Bo w deszcz on kocha pięknie – bez dwóch zdań!
Ref.
Dlatego myślę sobie, że:
Byłoby naprawdę miło,
Gdyby ciut dziś pokropiło.
W czym by komu zaszkodziło
Troszkę tego dżdżu?!
Ot, kropelek parę z nieba;
Tyle, co dla dwojga trzeba;
Żadna wielka tam ulewa,
Żaden wielki cud.
Nikt nie żąda gradobicia,
Starczy mżawka, choćby tycia;
Żeby Szlomo nabrał życia,
Żeby Szlomo mógł.
II
Chcę tutaj wyznać coś wam na ucho,
Jak to z mym Szlomo, jak ze Szlomo jest:
Więc całkiem marnie, gdy bywa sucho,
A wręcz wspaniale, kiedy pada deszcz.
Bo deszcz w mym Szlomo rozbudza zmysły;
Bo deszcz gwałtownie w nim rozbudza płeć.
Rwie mu się oddech i oko błyszczy;
W żyłach ma wrzątek, a w ramionach: mnie!
A w upał – dupa! Po prostu – dupa
Z mojego Szlomo, a nie żaden chłop!
A w upał – klucha, bez sił i ducha;
Zamiast mężczyzny – nie wiadomo co.
Ref.
Dlatego ja bardzo proszę:
Niech no wreszcie się zachmurzy,
Niech do jakiejś dojdzie burzy,
Niech ktoś ważny tam na górze
Mnie wysłucha i
Niech odkręci już te krany,
Niech zostanie świat podlany,
Bo usycha mój kochanek,
A ja razem z nim!
Czy anieli się uwzięli?!
Wody! Wody – do cholery!
Przecież miłość tu umiera!
Ona musi pić!
Szlomo!… Szlomo!… Szlomełe!
Coś mi się zdaje, że zaczyna mżyć![1]
1. |
Kmita, Rafał |
2. |