Coraz w nas mniej klimatu Azji,
Surowych, zdrowych obyczajów.
Dyskretny Urok Burżuazji
Powoli wkrada się do kraju.
Polaryzują się maniery,
Estetyzuje się ubranie,
Jadamy sery i desery
Jak zniewieściali paryżanie:
Więcej koniaków, mniej małmazji
Z czerwoną, tradycyjną kartką...
Dyskretny Urok Burżuazji
Wciąga nas miękko, ale wartko.
Wyposażamy się na raty,
Posługujemy obcą mową,
Miewamy fiaty i SEAT-y
I telewizję kolorową.
I nawet problem eutanazji
Dyskutujemy w swym salonie:
Dyskretny Urok Burżuazji
W najlepszym, postępowym tonie!
Już więcej biżuterii, futer
I narkotyków na receptę,
I już wymawia się „kompjuter”,
Nie zaś „komputer”, tak jak przedtem.
I dobrze nie mieć jest fantazji,
By nie wyróżniać się w swej klasie...
Dyskretny Urok Burżuazji
Niezwykle dobrze u nas ma się!
Adresujemy listy kodem,
Łączymy automatem Szczecin,
I pederastia wchodzi w modę,
I zmniejsza się pogłowie dzieci,
Trwa dwutorowość apostazji:
Krzyżyk na szyi towarzyszki...
Dyskretny Urok Burżuazji,
Gdy już nie grają marsza kiszki...
A jeśli grają to nie marsza,
A jeśli marsza – to nie kichy.
I coraz bardziej wszystkim starcza
Na doktoraty i zagrychy,
I to w zasadzie jest w porządku,
Cały świat bardziej dba o schedę,
Nie można ciągle od początku
Miast sekretarki – klepać biedę.
Lecz chociaż to uczucie głupie,
Mój ciągły stan idiosynkrazji,
Co ja poradzę, że mam w dupie
Dyskretny Urok Burżuazji?[1]