Stoję przy oknie,
w noc patrzę z lękiem,
ciebie mi brak...
Pola pod śniegiem,
zwierz w białym lesie,
w gnieździe śpi ptak...
– by nikt i mojej
nie zmącił ciszy
nocą ni dniem,
czuwać ktoś musi
na polskiej granicy,
mój chłopiec jej strzeże z swym psem.
Choć mróz,
tęgi mróz,
w dzień i w noc
czuwa on.
Na brwiach
osiadł mu
suchy śnieg,
siwy szron.
Wiele dróg,
krętych dróg
do tych ziem
wybiera wróg.
Dmie wiatr,
tylko wiatr,
śpiewa tu
pieśni swe,
że ktoś
czeka tam
i pisze żal
na okien szkle.
Przez śnieg,
biały śnieg,
brodzi noc
– czarny kruk...
ciepły świt
zbliża się
pod twój próg.
Odłóż karabin,
szron otrzep z czapki,
w progu mym stań,
moją tęsknotę
wykreślą z serca
ślady twych sań.
Dom pełen ciebie,
dni pełne ciebie,
– dobre to dni,
by czas był spokojny,
by uśmiech był w domu
trudzą się tacy jak ty.
Choć mróz...[1]