I
Błysnęła pierwsza zapałka…
Zelżały: ciemność i chłód;
Płomień, co tańczył w jej palcach,
Otuchę tańcem swym niósł.
I coraz większe niósł światło,
Coś jakby budził się świt;
Coraz się cieplej stawało
I między ludźmi, i w nich.
II
Błysnęła druga zapałka…
I znów wokoło ten blask;
Nadzieja – ziarnko do ziarnka –
W zieloną zbiera się garść.
Potem opada na miasta,
Zielony sypie się deszcz,
Wszystko nadzieją obrasta,
Więc łatwiej marzyć już jest.
III
Błysnęła trzecia zapałka…
I całkiem skończył się płacz;
I mnóstwo szczęścia w kryształkach
Zaczął nawiewać skądś wiatr.
I spadły ludziom kamienie,
Kamienie spadły im z serc;
I poznikały złe cienie,
Nie został żaden zły cień.
I spadły ludziom kamienie,
Kamienie spadły im z serc;
I poznikały złe cienie,
Nie został żaden zły cień.
IV
Dziewczynka z zapałkami wcale nie zamarzła,
Wcale nie zamarzła, ona tylko śpi,
Śpij więc i ty,
Śpij…[1]
1. |
Kmita, Rafał |
2. |