Jest las, gdzie na przekór rozsądnym poetom
Brak słów, żeby sklecić piosenkę „na trzy”.
Tu dziwią się dziwy
W zdumieniu straszliwym
Gdy wątek się toczy
Utkany wśród nocy
i mgły!
Jest las, w którym niebo przerasta błękity.
Właśnie tutaj wczesnym latem mały żuk
do jeża poczuł miętę
Uczucie to przeklęte
Gdy żuczek niebożę
Już wie, że nie może
Chcieć więcej!
Spalał się w ogniu żądz
O jeża się trąc
Bolesna to była robota.
Między nocą a dniem
Ściółką a mchem
W Feleczynie dojrzewa ochota!
Jest las porośnięty srebrzystym księżycem
To tu kwiat paproci rozkwita co noc.
Tu krecik po ludzku
zakochał się w żuczku
Jak zwykle u kreta
Miłość jest ślepa
No cóż!
Czuł kos do biedronki niezwykłe afekta.
Stroił skrzypce dla bociana chudy świerszcz.
I tak go rozanielił,
Że wszyscy oszaleli
W jemioły girlandach
W subtelnych glissandach, w zieleni!
Spalał się w ogniu żądz
O boćka się trąc
Bolesna to była robota.
Między nocą a dniem
Ściółką a mchem
W Feleczynie dojrzewa ochota!
Jest las, w którym czasem pomimo niepogód
Do łąk, do zielonych rozkoszy lgnie człek.
Cóż więcej potrzeba
Gdy ogień dojrzewa
Gdy echo nas wzywa
I serca przeszywa
Na wskroś!
To my, najprawdziwsi z natchnionych poetów
Smakujemy myśl ulotną niczym puch.
Płyniemy jak strumyczek
Przy szkle i przy muzyce.
Niepomni przestrogi
Że skarcą nas Bogi
przed świtem!
Spalać się w ogniu żądz
O wieczność się trąc
To całkiem przyjemna robota.
Między nocą a dniem
Ściółką a mchem
W Feleczynie dojrzewa ochota![1]
1. |
Bolanowski, Leszek |
2. |
Leszek Bolanowski, Paweł Ferenc, Rymy stańczykowskie, Nowy Sącz, 2013, s. 183. |
3. |