Gdzie modra Wisła szumi wspaniale,
Płynie w kraj piękny, szeroki
Zamek krakowski sterczał na skale,
Szczytami sięgał w obłoki.
W zamku mieszkała piękna królowa,
Berło jej z żelaza w dłoni,
A pod purpurą szata godowa
I wianek z lilii na skroni.
I przyszedł do niej książę niemiecki
Rydygier, ludy go zwały,
I chciał za pierścień ślubny, zdradziecki
Z Wandą zagarnąć kraj cały.
Oj, nie dla wroga ślubny mój wianek!
Ja w Polsce wiecznie królową,
Bo kraj – to Wandy wierny kochanek,
A Wisła wstęgą godową.
I odszedł gniewny książę niemiecki
I już prowadzi wojsk tłumy,
I już otoczył zamek krakowski
I już się puszcza w zagony.
Wanda z Krakowa bieży z swym ludem,
Błysnęła mieczem ze stali,
Wrogowie jakby rażeni cudem,
Z trwogi przed bitwą padali.
Rydygier zdjęty siłą dziewicy
Przebił się, poszedł na mary.
Wanda powraca do swej stolicy
I Bogu składa ofiary.
I rzecze: „Nie raz, kraju kochany,
Wiele byś cierpiał z mej winy,
Wróg chciał ci zadać nowe kajdany
W podarku na zaślubiny.”
I już z Wawelu w głębiny wpada
I ręce do góry wznosi,
A lud za Wandą żałośnie biada,
Potomność wdzięczną pieśń głosi.
Oj! Nie dla wroga ślubny mój wianek,
Jam w Polsce wiecznie królową.
Bo kraj – to Wandy wierny kochanek,
A Wisła wstęgą godową.[1]