Gruchnęła, runęła pruska potęga,
A ręka karząca Rzeszę dosięga.
Zagrzmiała, runęła ognia ulewa
I horda krzyżacka do schronu zwiewa.
Pan Adolf do Duce woła w przestrachu,
Poratuj braciszku, poratuj brachu –
Benito, Benito! powiedz dla Boga,
Gdzieściewy, gdzieściewy, gdy w Rzeszy trwoga.
Nie bój się, nie bój się deszczu ze stali,
Jak nas upolują, czmychniemy dalej –
Nie bój się! Nie bój się kochany bracie,
Gdy wszyscy zawiodą, gestapo macie.
Pan Churchill z Rooseveltem gdzieś tam w Iranie,
Szykują Germańcom ostatnie lanie –
Polacy, Francuzi, wolne narody
W podziemiach już krzeszą znicze swobody.
Dobrze ci, dobrze ci siedzieć tu w schronie,
U ciebie już plajta, a Berlin płonie –
Podbite narody ciągle się burzą,
A znaki na niebie coś złego wróżą.
Do szopy dziś ludy raźno dziś spieszą,
O chłodzie i głodzie, boso i pieszo.
Przez wioski, przez miasta, polską krainą