Nasz wiek to nie nieszczęście
Więc zaciskajmy pięście
By nigdy nie zagasła
Nam gwiazdka, której blask
Oślepi sukinsynów
więzionych w szponach splinu,
Że nas uwolnił z dżinu
dostatek pięknych łask.
Przed nami życie zgrzebne
Już nic nam niepotrzebne.
Bo chociaż kilka krzyży
doskwiera nam jak wrzód.
Przed nami dni piękniejsze
Potrzeby coraz mniejsze
lekarki jako gejsze i tylko wspomnień w bród.
Możemy, bośmy młodzi
O własnych siłach chodzić
Bo chociaż przeszłość jurna
po nocach nam się śni.
Dopóki wiek się spóźnia
Możemy się wypróżniać
a to co nas wyróżnia
To wapno zamiast krwi.
Bo choć jesteśmy dzielni
Już mniej aktywny plemnik
Więc trzeba się sposobić
do całkiem nowych ról
Gdy mokre sny przeminą
Porzućmy seks i wino
Nie dla nas nocne kino
Ziemniaki, pieprz i sól
Ma wiek dojrzały swoje
nieszczęsne niepokoje
Zupełnie nowych wrażeń
dostarczy nam jak nic.
Typowe płuc zadyszki
i świąd stolcowej kiszki
i renta bez podwyżki
romantyzm przyszłych dni.
Już nic nam nie zaszkodzi
Jesteśmy jeszcze młodzi
Gdy w niezagasłych członkach
Maleńka tli się chuć.
Uderzmy w dzwon Zygmunta
Chuć taka warta funta.
Wykręćmy z beczki szpunta
By chandrę winem truć![1]
1. |
Bolanowski, Leszek |
2. |