Tamten wieczór wciąż pamiętam jak zjawisko.
Wokół było mało światła, dużo wina.
Kiedy podszedł do mnie blisko, bardzo blisko,
pomyślałam – całkiem nieźle się zaczyna.
Na początek coś powiedział niezbyt jasno,
że przeprasza, że dziś jego imieniny
i że może mi pokazać nocą miasto.
Fakt. Na miasto nabierają się dziewczyny.
I co, i co, i co, i co.
Coś się jeszcze w tej historii wydarzyło.
Ile trunków się wypiło, jakie miejsca odwiedziło,
czy w pościeli kolorowej się skończyło.
I nic, i nic, i nic, i nic.
Nic kochani więcej już nie wyciągniecie.
Dżentelmeni oraz damy, bo o takich dziś śpiewamy,
o szczegółach nie powiedzą za nic w świecie.
Po raz pierwszy zobaczyłam tego pana.
Ale wierzcie, że nie czułam wcale strachu,
gdy tańczyliśmy zawzięcie aż do rana,
pośród anten i kominów gdzieś na dachu.
Potem płaszczem mnie otulił miejsce w miejsce.
Tak jak matki otulają swoje dzieci.
I słyszałam jak mu mocno bije serce
i widziałam jak nad nami chmura leci.
A kiedy przyjdzie taki dzień,
że nam nagle w domach zrobi się za ciasno,
to uchylcie okiennice i wyjrzyjcie na ulice
by zobaczyć jak wygląda nocą miasto.
I co, i co, i co, i co.
I nic, i nic, i nic, i nic.[2]
1. |
|
2. |
http://www.marylarodowicz.pl |