Czy nas, chłopcy, diabeł niesie,
czy nas diabeł gna,
że chodzimy po tym lesie
do białego dnia?
Mundur przemókł do koszuli
w taki pieski czas...
Ech, kto ogrzeje, kto przytuli,
kto nakarmi nas?
Panie sierżancie, bolą nogi,
panie sierżancie, kawał drogi...
Panie sierżancie, panie sierżancie,
na pierogi do strażnicy czas.
Panie sierżancie, mokro w lesie.
Panie sierżancie, gdzie nas niesie?
Panie sierżancie, panie sierżancie,
zlitujże się raz.
Co tam żona, narzeczona,
cały pluton żon.
Tylko sierżant myśli o nas,
tylko jeden on.
Kiedy jesteś zmordowany
kiedy jest ci źle –
ech, przyłóż, bracie, go do ranny,
to zagoi się.
Panie sierżancie...
Czasem bywa szef pyskaty:
kiedy klnie – to zdrów.
U sierżanta, jak u taty –
żadnych brzydkich słów.
U sierżanta, jak u mamy –
śpi się i się je.
Ech! Święte życie przy nim mamy –
niech kto powie nie.
Panie sierżancie...[2]