W ramach troski o załogę
Szef polecił nam
spakować się i ruszać w drogę
na firmowy bal
Ośrodek stał na uboczu
Cichy, skromny tak jak my
Bez krawatów, białych koszul
każdy jakiś nieswój był
Pierwszy toast za prezesa
Wiceprezes wzniósł
Powolutku w atmosferze
Większy czułem luz
O dwunastej dziób prezesa
Wylądował na sałatce
Księgowy oknem wyleciał
Wreszcie się zaczęły tańce
Wiceprezes z sekretarką
Zamknął się w WC
A zapłakaną personalną
Znalazł w lesie drwal
Ktoś podpalił auto szefa
I kierowcę walnął w brzuch
Przyjechała znów karetka
I policji cały tłum
„Firma bawi się do rana”
Prezesowa też
Dopadła mnie, zupełnie naga
Nie broniłem się
Wszystko byłoby w porządku
Gdyby się nie zbudził szef
Przecież to był jego pomysł
Czemu z pracy wylał mnie
I i i i integracja
ło ło ło ło łączmy się
pe pe pełna demokracja
Wszyscy równi, prezes też[2]
1. |
|
2. |
http://www.shakindudi.pl/ |