Kiedy liście z drzew
a włosy z głów,
a z krzyku w szept
przechodzi znów
narzekanie ptaka...
Na ławicach ud
słabnący skwar,
bielizny chłód
i czegoś żal,
że tylko płakać.
Bogata lata antologia,
bezwstydna cudnie,
zgłębiana co dnia
gdy w ramion twoich sanatoria
dostałem skierowanie.
Skończone lata passo doble,
co było dobre nie jest dobre,
co było święte już przeklęte –
jesienne przeklinanie....
Nie myśl tak,
że tylko to, że
oczy masz
jak ciemny orzech,
mych wędrówek
byłaś morzem
niemal Karaibskim.
Bo było coś
ponadto
raz legato
raz staccato coś
co lśniło ponad wszystkim.
Została talia do tarota
i poczekalni pustej knock out,
gdzie stukot kół pociągu dotarł,
po prostu zwalił mnie z nóg.
Skończone lata passo doble
co było dobre, nie jest dobre,
co było święte już przeklęte
twym szeptem – jak on mógł![1]
1. |
Czyści jak Łza |
2. |