Jutro znowu pojedziemy w skałki
Rozbijemy swój namiot pod Bodziem
Zobaczymy różę na Róży
I trawę co wstaje po chłodzie
Znów ktoś stanie na stopień urwisty
Znowu zdrowo poplącze się lina
Znów ktoś powie słów parę o kuestach
Ktoś zduszony wylezie z komina
Jutro znowu pojedziemy...
A wieczorem przy świetle ogniska
Kulumetem nas dym połączy
I przypomni o liny wspólnocie
Tej przyjaźni co śmierć jeno kończy
Jutro znowu pojedziemy...[1]