Już do olszynki
nie pójdę, nie,
choćby pan Tomasz
namawiał mnie.
Jeśli deszcz spadnie,
zamoczę się,
zamoczę trzewiki
i będzie źle.
Nie wołaj jej, nie wołaj jej,
nie wołaj jej, nie przyjdzie, nie,
bo już usnęła słodkim snem,
pod krzakiem lauru, pod laurem,
więc jej nie wołaj,
bo śpi pod laurem.[1]
1. |
Bekier Elżbieta, Niech rozbrzmiewa wolny śpiew: śpiewnik, Warszawa, Książka i Wiedza, 1952-07, s. 305, 306. |