Hej, słychać strzały z rewolwerów,
I rozbijanych wozów trzask –
Oto Spółdzielnia Kaskaderów
Ruszyła dzisiaj pierwszy raz!
Latają wokół szczątki mebli,
Stosy półmisków i talerzy,
Spadają z rozmaitych szczebli
Wytrenowani kaskaderzy,
A zawsze wprost na cztery łapy
Tacy są zwinni, zgrabni tacy,
Nie trzeba stawiać im kanapy,
Nie trzeba kłaść im materacy!
Więc gdyś aktorem dużej miary,
Klasy Lawrence’a Oliviera,
Uważaj żeż na siebie stary,
Wynajmij sobie kaskadera!
Potrzebny jesteś na tym świecie,
Masz ważną pracę, żonę, dzieci,
Więc kiedy trzeba skądś wylecieć –
Kaskader za pięć stów wyleci.
Potem się to zmontuje jakoś,
Doklei twoją twarz w zbliżeniu –
– Popatrzcie! Toż on stoi psiakość!
Zakrzyknie cały świat w zdumieniu.
A gdy impreza się nie uda,
Także nie powód do rozpaczy,
Bo ty się żywy wyłabudasz,
Jego – pośmiertnie się odznaczy.
Ogromne to udogodnienie!
Oto formularz, pióro, biurko,
Wypisz zlecenie, na zlecenie
Z czwartego piętra, na podwórko,
Ale pohamuj swoją radość
Że jesteś wszystkim, a on – zerem.
... kto wie, mój stary, czy na starość
Ty też nie będziesz kaskaderem?[1]
1. |
Waligórski, Marek |
2. |
http://dalmafon.pl |
3. |