Koci, koci łapci, pojedziem do babci.
Srebrzystą karocą, księżycową nocą.
Nocą księżycową, nocą słowikową,
borami, jarami, doliną, górami.
Jak tam nasza babcia czeka wnuczków swoich?
chodzi sobie pewnie po dużym pokoju.
Chodzi od okienka i szybki przeciera
do sieni zagląda, drzwi na dwór otwiera.
Słowiki śpiewają, gałązki trącają:
„Znów babcia wyjrzała” do siebie gadają.
Aż tu: klasku, klasku zakłaskały dzieci!
Srebrzysta karocka, w ciemnej noce świeci.
„Jadą do mnie wnuczki, jadą do mnie w goście!
Boga o ich zdrowie słowiczki poproście!”[1]