Jedni ludzie mają żywot znakomity,
Innym ludziom skąpi wrażeń los ich zły.
U Trypućki – i tygrysy, i termity,
U mnie tylko sporadycznie pies ma pchły.
Ja gdy wracam zaraz muszę wdziać papućki,
Bo inaczej – wredna żona ruga mnie,
A tymczasem proszę państwa u Trypućki
Szansonety, kabarety itepe.
Rzadko bywam w Kaczych Dołach lub w Kocmyrzu,
A Trypućko – to do Oslo, to do Bonn,
To w Paryżu, drodzy państwo, to w Asyżu,
Gdzie wyłącznie dolce vita i bon-ton.
Czasem miewam prymitywne dość romanse:
Gadu-gadu bez obiadu i ad rem,
A Trypućko spiking English, „parle franse”,
Potem danse, reweranse i „że tem”.
Ten Trypućko wbija kawior pod szampitra,
Kalafiory sobie je ze złotych tac,
A ja jak zobaczę gdzieś „pół lytra”,
To to nawet nie jest po tym żaden kac!
Gdy coś czytam, to mam zaraz w głowie zamęt,
A Trypućko – bez różnicy rżnie pod rząd:
Saint Simona i Villona „Mój testament”
I Putrament mu nie groźny, i James Bond.
O Trypućce wszyscy mówią: – Ech, Trypućko...
Ale na mnie pogardliwie patrzą się
I platfusem nazywają albo ciućką,
Tylko jeden Józio Dreptak wielbi mnie!
Bo ten Józio patrzy we mnie niby w tęczę
I aż trzęsie się gdy czasem mówię mu:
– U mnie Józiu to z atłasu całe wnętrze
I wypchana antylopa marki gnu!
U mnie Józiu bajadery, pomdetery,
Garsoniery, bomboniery, fil a fil,
Polimery, habanery, et cetery
I sadzony diamentami złoty grzdyl!
Józio słucha rozdziawiając przy tym buźkę,
Tak mniej więcej, jak Trypućki słucham ja...
Bo co prawda każdy swego ma Trypućkę,
Lecz na szczęście każdy Józia swego ma![1]
1. |
Waligórski, Marek |
2. |
http://waligorski.art.pl |
3. |