Wariant 1
StrzałkaJest słowo konspiracja,
Co znaczy, nie wie nikt.
Nieziemska to atrakcja,
Duchowy raczej wikt.
Iluzja i złudzenie,
Powietrze, eter, mgła,
Lecz w życiu to znaczenie
Fenomenalne ma.
Bo konspiracja, to konspiracja,
Ach, jak to słowo dziwnie brzmi.
I w tym jest prawda, w tym też jest racja,
Że każdy z nas ma ją we krwi.
Konspirator przeciętny
Wygląda z grubsza tak:
Jest miły, grzeczny, chętny,
Szczególnych znaków brak.
Gdy chce powiedzieć słowo,
Ostrożny jest ten gość,
Pod szafę zajrzy głową,
Czy tam się nie skrył ktoś.
Jest miły, grzeczny, jak to być może?
Nie mówi nigdy brzydkich słów.
To niemożliwe, to być nie może.
To niemożliwe, skądże znów.
Gdy jeden z takich gości,
Zostawić kartkę chce,
Na której wiadomości,
Wypisał o SB.
Dzień zbiórki i godzina,
Sto innych rzeczy, ach!
I kartkę tę przypina
Pineską na twych drzwiach.
Nikogo dzisiaj już to nie złości,
Nikogo nie ogarnia strach,
A gdy najświeższych chcesz wiadomości,
U Wojtka znajdziesz je na drzwiach.
Raz pewien konspirator,
Nazwisko mniejsza z tym,
Pozostawiony na noc,
Rozebrać chciał PM.
Spust ściągnął po kryjomu,
W kanapę gruchnął strzał,
A lokatorzy domu,
Do schronu, jak kto stał.
Dziś już wie o tym cała Warszawa,
I każdy dzieciak, każdy stróż,
Że trzeba strzelać, by nie wyjść z wprawy,
A że w kanapę, no to cóż?
Dziś nadszedł dzień radosny,
Ćwiczenia dzisiaj są.
Pociągiem do Miłosny
konspiratorzy mkną.
Tu ćwiczy kwintesencja,
Plutony nasze dwa,
A obok konkurencja
Marnych stu ludzi ma.
Bo konspiracja, ach konspiracja,
Już nas Miłosna cała zna.
Na dworcu wita huczna owacja,
A burmistrz miasta mowę ma.
W kościele moi ludzie,
Są pustki cały rok,
Gdy nadszedł ósmy grudzień,
W kościele nagle tłok.
Faceci do ołtarza
W cholewach pchają się,
Nabożność widać w twarzach,
Każdy się modlić chce.
Księdza zatkało aż ze zdumienia,
Czemu dziś na mszy taki ruch.
Pewnie się budzą grzeszne sumienia
Pewnie w narodzie wstaje duch.
Ja w konspirację wierzę,
Więc widzę, że jest źle,
Gdy trzeba w dzień w papierze,
Przez miasto nieść KB.
Tu lufy część wystaje,
Tam kolby znowu pół.
Publika aż przystaje,
Rzecz prosta jest jak stół.
Bo konspiracja, ach konspiracja,
To jest naszego życia treść
W tym też jest fason, w tym też jest gracja,
By bez papieru KB nieść.[1]
Wariant 2
StrzałkaJest słowo konspiracja, co znaczy, nie wie nikt,
Nieziemska to atrakcja, duchowy raczej wikt.
Iluzja i złudzenie? Powietrze, eter, mgła,
Lecz w życiu to znaczenie fenomenalne ma.
Bo konspiracja – to konspiracja,
Ach, jak to słowo cudnie brzmi,
I swoją drogą w tym też jest racja,
Że każdy z nas ma ją we krwi.
Przeciętny konspirator wygląda z grubsza tak:
Uprzejmy, miły, grzeczny, szczególnych znaków brak.
Gdy chce powiedzieć słowo, ostrożny jest ten gość,
Pod szafę wchodzi z głową, czy tam nie siedzi ktoś.
Jest miły, grzeczny, ach, wielki Boże,
Nie mówi nigdy brzydkich słów,
Ach, skądże znowu, tak być nie może,
Ach, skądże znowu, skądże znów.
Gdy jeden z takich gości zostawić kartę chce,
Na której wiadomości wypisał o SP,
Dzień zbiórki i godzina, sto innych rzeczy, ach!
I kartkę tę przypina pineską na twych drzwiach.
Dzisiaj nikogo to już nie złości,
Nikogo nie ogarnia strach,
Bo gdy najświeższych chcesz wiadomości,
U Wojtka znajdziesz je na drzwiach.
Raz jeden konspirator, nazwisko mniejsza z tym,
Pozostawiony na noc, rozebrać chciał PM.
Zwolnił spust po kryjomu, w kanapę oddał strzał,
A lokatorzy domu – do schronu, jak kto stał.
Dziś wie już o tym cała Warszawa,
I każdy gość, i każdy stróż,
A jak chcesz strzelać – to grunt jest wprawa,
A że w kanapę – to i cóż?
Dziś nadszedł czas radosny, ćwiczenia dzisiaj są,
Pociągiem do Miłosny konspiratorzy mkną.
Tam ćwiczy kwintesencja, plutonów naszych dwa,
A tamta konkurencja stu marnych ludzi ma.
Bo konspiracja – to konspiracja,
Was już Miłosna cała zna,
Na stacji czeka huczna owacja,
A burmistrz piękną mowę ma.
Ja w konspirację wierzę i mówię, że jest źle,
Jak można w dzień w papierze przez miasto nieść KB.
Tu lufy część wystaje, tam kolby znowu pół,
Publika aż przystaje, rzecz prosta jest jak stół.
Bo konspiracja – to konspiracja,
To jest naszego życia treść
I swoją drogą w tym też jest racja,
Żeby w papierze KB nieść.[2]
1. |
Jankowski, Andrzej |
2. |
Świrko Stanisław, Z pieśnią i karabinem: pieśni partyzanckie i okupacyjne z lat 1939–1945: wybór materiałów z konkursu ZMW i „Nowej Wsi”, Warszawa, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1971, s. 213, 214. |