Pasałem ja konie, pasałem ja owce
pod borem, pod lasem, na zielonej łączce.
Na zielonej łączce, koło dąbrowiny,
gdzie ścinają chłopy na kosze wikliny,
gdzie ścinają chłopy na kosze wikliny.
A kiedy na niebie świecił miesiąc złoty,
wracałem z pastwiska do swojej zagrody.
Każda moja owca miała złoty dzwonek,
dzwonił na jej szyi, jak w polu skowronek,
dzwonił na jej szyi, jak w polu skowronek.
Polnymi dróżkami, ścieżką koło młyna,
poszedłem w niedzielę aż do Wołomina.
I tam na jarmarku poznałem dziewczynę,
ona ma dziś męża, a ja gospodynię.
Takem to z pastucha został gospodarzem,
o pasaniu owiec czasem sobie marzę.
Po moich owieczkach został jeno dzwonek,
dzwoni na mej szyi, jak w polu skowronek,
dzwoni na mej szyi, jak w polu skowronek.[1]