Chcica niczym chuć mamucia
Ogarnęła baby, chłopy
By z zaścianka i zepsucia
Chyłkiem wejść do Europy!
Każdy pędzi żywot mnisi
Bo na chamstwo zagiął parol
Choć na wardze pet mu wisi
Czuje się jak książę Karol!
Już nie przeklnie ani splunie
Ani w rękaw nos ślimaczy
Wszak do Europy sunie
Sunąc wie, co bon ton znaczy!
Cieć najgorszy, godny kary
Choć przemierza w noc ulice
Nawet, jeśli ma „zamiary”
Nie da w mordę, lecz w oblicze.
Chłop co kiedyś okowitą
Spijał wiadra i miał banię
Teraz młócąc zżęte żyto
Snuje wątek o Nirwanie.
Cudzej zupy nie dojada
Pod nogawki chowa troki
Wie, że śmierdzieć nie wypada
A gdy śmierdzi, to się skropi.
Nikt w przesądy, dusz zakałę
Nie uwierzy, puści kantem
Że kto w szkole dostał pałę
Musi zostać policjantem.
Tak nam zwiększa prestiż w świecie
Ta krucjata świętej woli
Tylko w miejskiej toalecie
Wciąż gazeta w innej roli![1]
1. |
Bolanowski, Leszek |
2. |