Harmonią z poddasza
ktoś prosi, zaprasza,
ktoś gra walczyka.
Uparcie raz dwa trzy,
a gra jak się patrzy,
a gra walczyka.
Dziewczętom z oficyn,
przechodniom z ulicy
ktoś gra walczyka.
I ptakom u okien
pod samym obłokiem
ktoś gra walczyka.
Harmonią z poddasza
ktoś prosi, zaprasza,
ktoś gra walczyka.
A w dole dziewczyna
wzruszona wspomina,
jak jej grał walczyka.
Wybrała innego,
wybrała nie tego,
co gra walczyka.
Więc on tam wysoko
już tylko obłokom
niech gra walczyka.
Ja, walczyku, cię znam,
ja, walczyku, cię znam,
Ty, co było, co przeszło, rozpalasz.
I uparcie ten sam,
i uparcie ten sam
na tę krzywdę się swoją użalasz.
Mmm, mmm...
byłem z nią, jestem sam.
Mmm mmm...
a tak dobrze było nam.
Harmonią z poddasza
ktoś prosi, zaprasza,
ktoś gra walczyka.
Uparcie raz dwa trzy,
a gra jak się patrzy,
a gra walczyka.
Dziewczętom z oficyn,
przechodniom z ulicy
ktoś gra walczyka.
I ptakom u okien
pod samym obłokiem
ktoś gra walczyka.
Dziewczyna, mój Boże,
już słuchać nie może
tych próśb walczyka.
Bo serce jej pęknie,
że on aż tak pięknie
tam gra walczyka.
Więc biegnie schodkami,
już staje pod drzwiami,
gdzie on gra walczyka.
Gdzie dzień będzie chwilką,
gdzie on dla niej tylko
zagra walczyka,
walczyka, walczyka,