Gada sama ze sobą
Chyba ważne sprawy
Bo nie potrafi siebie
W tym powstrzymać
Słuchają jej tylko
Same polne kwiaty
Które za wszelką cenę
Musi dzisiaj sprzedać
Chodzi w sukience
W żółte kaczeńce
Które przywiędły
Jakby już nieco
A każdy pieniądz
Chowa głęboko
Przed jeszcze gorszą
Swą samotną biedą
Jest naszą wiosną
Wielkomiejską
Której pilnie
Szukamy co roku
A wśród jej kwiatów
Kwitnie szaleństwo
Aż polne maki
Uciekają w popłochu[2]