Odkąd pamięta, zawsze stała
Na toaletce obok lustra
W białych baletkach, wychylona,
W powietrzu uniesiona nóżka.
Nudziła się wśród bibelotów,
Kurz wyłapując w suknię złotą,
I tylko z dołu perski dywan
Czasem jej puszczał perskie oko.
Laleczka z saskiej porcelany
Twarz miała bladą jak pergamin,
Nie miała Taty ani Mamy
I nie tęskniła ani, ani…
Aż dnia pewnego na komodzie
Prześliczny książę nagle stanął,
Kapelusz miał w zastygłej dłoni
I piękny uśmiech z porcelany.
A w niej zabiło małe serce,
Co nie jest taką prostą sprawą,
I śniła, że dla niego tańczy,
A on ukradkiem bije brawo.
Laleczka z saskiej porcelany
Twarz miała bladą jak pergamin,
Nie miała Taty ani Mamy
I nie tęskniła ani, ani…
Jej siostrą była dumna waza,
A bratem zabytkowy lichtarz.
Laleczka z saskiej porcelany
Maleńka, śliczna pozytywka.
Lecz jakże kruche bywa szczęście
W nietrwałym świecie z porcelany.
Złośliwy wiatr zatrzasnął okno
I książę rozbił się na amen.
I znowu stoi obok lustra,
Na toaletce całkiem sama,
I tylko jedna mała kropla
Spłynęła w dół po porcelanie.
Laleczka z saskiej porcelany
Twarz miała bladą jak pergamin,
Na zawsze odszedł ukochany
A ona wciąż tęskniła za nim.
Jej siostrą była dumna waza,
A bratem zabytkowy lichtarz.
Laleczka z saskiej porcelany
Maleńka, smutna pozytywka.[1]
1. |
Cygan Jacek, Moje piosenki dla dzieci, Warszawa, Agencja Wydawnicza „Morex”, 1998, s. 20, 21, 94–96. |