Odurzony tanim winem
I rozrywką równie tanią,
Leżę sobie pod Lublinem
A tu nagle… anioł.
Identyczny, jak z pacierza,
Skrzydło kładzie mi na skroń
– Leszku, synu Kazimierza,
Goń za wrogiem, goń!
Ledwo co przysnąłem sobie
A ten mi do ucha skrzeczy
Śniło mi się siedem kobiet
Z tego trzy do rzeczy,
A tu anioł do mnie zmierza,
Miecz mi wciska w prawą dłoń,
– Leszku, synu Kazimierza,
Goń za wrogiem, goń!
Czy to północ, czy południe,
Letni skwar, czy zima sroga,
Z każdym rokiem coraz trudniej
O dobrego wroga,
Człowiek drogi szmat przemierza
Żeby się wystarać oń
– Leszku, synu Kazimierza,
Goń za wrogiem, goń!
Ciemne chmury wiszą nisko
Zaraz nam pobudka zagra,
Przeczesując kartoflisko
Rolnik szuka szwagra
A jak chuchnie, to uderza
Raczej nie eau de Cologne
– Leszku, synu Kazimierza,
Goń za wrogiem, goń!
Obudziłem się w ogórkach
Wszędzie wojska od cholery
Moja żona, czyli córka
Jana i Chimery
Łasi mi się do pancerza
Patrzy w oczu moich toń
– Leszku, synu Kazimierza,
Goń za wrogiem, goń!
Przez anioły się niestety
Różne szanse zaprzepaszcza
No bo weźmy te kobiety
A te trzy to zwłaszcza,
Człowiek chętnie by poleżał,
A ten wzywa cię na koń,
– Leszku, synu Kazimierza,
Goń za wrogiem, goń![1]
1. |
Andrus, Artur |
2. |
Kozłowska, Agnieszka |